„KOS” PAWŁA MAŚLONY W FILMOWEJ AKADEMII NAUCZYCIELA


W kolejnej odsłonie Filmowej Akademii Nauczyciela wczoraj mieliśmy okazję obejrzeć nagrodzony Złotymi Lwami na ubiegłorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni film „Kos” w reżyserii Pawła Maślony, świeżo upieczonego laureata Paszportu Polityki.

Jest rok 1794, Polska ostatnimi resztkami sił broni się przed kolejnym rozbiorem. Do kraju ze Stanów Zjednoczonych powraca Kos - Tadeusz Kościuszko (dobry Jacek Braciak) wraz ze swoim czarnoskórym amerykańskim przyjacielem, byłym niewolnikiem Domingo (Jason Mitchell, aktor znany m.in. z przebojowego „Straight Outta Compton”). W głowie genialnego przywódcy rodzi się pomysł insurekcji – zbrojnego wystąpienia narodu – szlachty, chłopstwa, żołnierzy – przeciw Rosjanom.

Ale to nie o Kościuszce i jego powstaniu tak naprawdę jest film „Kos”. Na pierwszy plan wysuwa się rola Ignaca (znakomity Bartosz Bielenia) – ubogiego, wiejskiego chłopaka, syna z nieprawego loża umierającego właśnie szlachcica Duchnowskiego (Andrzej Seweryn). Na łożu śmierci ojciec uwzględnia go w testamencie, ale Ignac będzie musiał podjąć walkę, by przyznano mu to, co mu się należy.

„Kos” to film historyczny, którego ambicją nie jest odtwarzanie historii i życia Tadeusza Kościuszki, ale pokazanie nas, Polaków, w dramatycznym momencie rozbiorów. A nie jest to obraz optymistyczny i budujący. Szlachta to bezrefleksyjne warcholstwo, gardzące niżej urodzonymi i niezdolne do odparcia ataków zaborców. Tę warstwę społeczną najlepiej reprezentuje bezmyślny i okrutny Wąsowski w doskonałej interpretacji Łukasza Simlata oraz młody Duchnowski (znakomity Piotr Pacek), jak się okazuje – przyrodni brat Ignaca. Chłopstwo to grupa ciemiężona, żyjąca na skraju nędzy, niewolniczo wykorzystywana przez swoich panów. Nawet militarny geniusz, jakim jest Kościuszko, nie jest w stanie wykorzystać potencjału tej grupy.

Nic dziwnego, że Rosjanie panoszą się na skrawku nadal wolnej Polski. Ich przywódcą w filmie jest bezwzględny rotmistrz Iwan Dunin (bodaj najlepszy aktorsko w filmie Robert Więckiewicz). Z listem gończym w dłoni, przemierza polskie ziemie, poszukując Kościuszki i okrutnie traktując napotkanych Polaków. Dociera wreszcie do dworku Pułkownikowej Giżyńkiej (Agnieszka Grochowska) i zaczynają się tam dziać niezwykłe rzeczy…

Ogromną wartością filmu jest jego eklektyzm i otwarcie reżysera Pawła Maślony na różne gatunki filmowe. W „Kosie” odnajdziemy elementy filmu historycznego, kina drogi, westernu, obrazu przygodowego i łotrzykowskiego, a nawet kina akcji i horroru. Wśród swoich reżyserskich inspiracji Maślona często wskazuje Quentina Tarantino i „Kos” jest właśnie taki nieco Tarantinowski, przywodzi na myśl film „Django Unchained”. A wszystko - mimo powagi sytuacji i historycznych tarapatów Polski – pokazane jest z inteligentnym przymrużeniem oka, co jest wielką zasługą Maślony.

Mieszane uczucia – to chyba najwłaściwsze podsumowanie mojej recepcji filmu „Kos”. Z jednej strony doceniam artyzm obrazu, kunszt reżysera i popis aktorskich możliwości naszych wybitnych gwiazd ekranu, z drugiej zaś strony okazuje się, że jestem w przypadku filmów biograficznych konserwatystą, wolałbym dowiedzieć się więcej o Kościuszce, jego działaniach, psychologii bohatera i jego życiowych doświadczeniach. Artystyczna wizja twórców filmu była jednak odmienna od moich oczekiwań, co, oczywiście, nie umniejsza wartości filmu w żaden sposób.

Po projekcji dzięki uprzejmości MSCDN Wydział w Płocku i Pań Małgorzaty Gasik i Joanny Zarzyckiej miałem możliwość uczestniczyć w niezwykle ciekawym spotkaniu autorskim z reżyserem – Pawłem Maśloną – bardzo sympatycznym, normalnym człowiekiem, który opowiedział o swojej pracy twórczej, inspiracjach, tworzeniu filmu „Kos”. Spotkanie było bardzo udane i prawdziwie pasjonujące.


Komentarze

Popularne posty