Szczęśliwej drogi już czas….

Walizki spakowane? Bilety kupione? Humory dopisują? A zatem pora ruszać… no prawie… jeszcze kilka dni i kolejny rok szkolny przejdzie do historii. Czas gna nieubłaganie i już chciałoby się krzyknąć nie poganiaj mnie, bo tracę oddech, ale jak tu wysiąść z tej pędzącej machiny??? Bo przecież jeszcze sprawozdania, tabelki, realizacja godzin, rada, świadectwa, nagrody… I nawet, gdyby doba miała 30 godzin, to i tak ciągle byłoby coś do zrobienia.

Dla uczniów i rodziców ten ostatni tydzień roku szkolnego jest już luźny, bez spiny. Dla nauczycieli to jednak wytężony okres intensywnej pracy. Jesteśmy spragnieni chwili spokoju i wytchnienia. Ten, kto w szkole nie pracuje, raczej świadomy nie jest, że rok szkolny kończy się dopiero 31 sierpnia. Tak, tak – w czerwcu kończą się tylko lekcje w szkole. Nieprawdą jest, że nauczyciel ma dwa miesiące wakacji i błogiego nic nierobienia. Wielu z nas „ogarnia i zamyka” niektóre sprawy w lipcu, a w drugiej połowie sierpnia już zaczynamy przygotowywać się do kolejnego roku szkolnego. W wakacje często zaskakują nas „nader mądre” pomysły władz oświatowych, które nierzadko mają wiele wspólnego z praktyką szkolną.

I tak toczy się koło za kołem, rok za rokiem, a szkoła jak 200 lat temu wyglądała, tak teraz niewiele od tego modelu się różni… Co chwila pojawiają się różne pomysły, innowacje, reformy i deformy, po których to ponoć ma być prawie jak w skandynawskim modelu, ale niestety nie jest…

Może dlatego z taką tęsknotą wyczekujemy tego ostatniego dzwonka??? Świętujemy, galowo ubrani, że te dziesięć kolejnych miesięcy spełnionego obowiązku mamy już za sobą. Zakończenie roku zawsze kojarzy mi się z ogromnym poczuciem ulgi, jakby ktoś zdjął stukilowy ciężar z moich pleców. W ten „magiczny piątek” czas płynie jakby trochę wolniej, jakby ten Zegarmistrz Światła Purpurowy byłby dla nas łaskawszy. Też tak macie??? Mimo, że jeszcze coś trzeba dokończyć, sprawozdanie, protokół, robię to ze spokojem, bez pośpiechu i stresu.

Wczoraj przeczytałam post psychologa, że ponoć w naszej kulturze panuje przekonanie, iż na odpoczynek trzeba sobie zasłużyć. Najpierw trzeba się naharować, napocić, żeby potem móc odpoczywać. I tak sobie myślę, że nam się przecież należy jak „psu buda” i „dieta posłu”. Dlatego z czystym sumieniem smagana nadmorska bryzą zamierzam wylegiwać się błogo na wypożyczonym za grube pieniądze leżaczku i mieć wszystko głęboko w … pamięci, jak bardzo KOCHAM WAKACJE. 

Moi Drodzy,

Wspaniałych wakacji Nam życzę, niech każdy odpoczywa tak, jak lubi, nad morzem, w górach, nad jeziorem, w ogródku, all inclusive, na kempingu, w hotelu, w domu, w lesie, na pustyni, sam, z rodziną, z przyjaciółmi, z psem, z kotem, z teściową lub bez. 

Pamiętajmy, że NIC NIE MUSIMY, a róbmy to, na CO MAMY OCHOTĘ.

Do zobaczenia we wrześniu ;-)

PS: no i jeszcze przebój na piąteczek, piątunio 24.06 😆😆😆

 https://www.youtube.com/watch?v=Md1HbV4uoSY

😎😎😎 EZ 😘😘😘


Komentarze

Popularne posty